Rada Języka Polskiego wydała oświadczenie i uznała, że „w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa”. Z drugiej strony “nie ma (…) potrzeby używania konstrukcji typu Polki i Polacy, studenci i studentki w każdym tekście i zdaniu, ponieważ formy męskie mogą odnosić się do obu płci”.
“Formy męskie mogą odnosić się do obu płci” – chyba wszyscy przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy. Mówimy przecież z reguły o “dobrych doświadczeniach użytkowników”. Użytkowniczek raczej nie ma w naszej językowej świadomości.
Medialna dyskusja na temat żeńskich rzeczowników osobowych (czyli feminatywów) to naruszenie tego odziedziczonego stanu rzeczy. Wzrasta społeczna wrażliwość na potencjalny seksizm języka. Wytyczne projektowe, wskazujące, że ton wypowiedzi powinien być “gender-neutral” chyba nie należą już do rzadkości w polskich warunkach.
Zrobiłeś czy zrobiłaś?
Idźmy za ciosem w tropieniu językowych nierówności – czas przeszły, czasownik w drugiej osobie (np. “zalogowałeś się”). To prawdziwe wyzwanie dla UX writerów. Jeśli chcemy podkreślić, że działania dokonał użytkownik lub dokonała użytkowniczka, trudno jest ominąć rodzaj wskazujący płeć. Poprzednie zdanie samo w sobie jest przykładem ilustrującym zawartą w nim tezę.
Tymczasem taka forma wydaje się bardzo wskazana, na przykład w sytuacji przekazywania informacji zwrotnej. Informacje zwrotne mogą być szalenie istotne, jeśli chcesz zadbać o dobry user experiece, o czym pisał już Don Norman w “The Design of Everyday Things”. Wszyscy potrzebujemy potwierdzenia naszych działań, aby móc zorientować się w sytuacji. Chcę wiedzieć, czy na pewno wylogowałem się z serwisu bankowego.
Nie chodzi jednak wyłącznie o informacje zwrotne. Wystarczył mi kwadrans, aby znaleźć kilka tekstów w polskojęzycznych interfejsach, które sugerują płeć. Nie chcę przy tym krytykować ich autorów – mam świadomość, jak trudno jest ominąć tę pułapkę. Co więcej – rozumiem tych, dla których ta kwestia jest nawet nie trzeciorzędna, a wręcz całkowicie nieistotna. Jeszcze inni mogą zatrzymać się na stwierdzeniu, że “formy męskie mogą odnosić się do obu płci”.
Pojedyncze przykłady nie świadczą również źle o języku całej usługi czy produktu. Sam również złapałem się na takiej formie w jednym z tekstów, w którym napisałem “Jeśli kiedykolwiek natknąłeś się na…”.
“Zapoznałem się”, “nie dostałeś”, “zapisałeś się”, “zapomniałeś” – rodzaj męski traktujemy jako domyślny. Ostatecznie, to jednak tylko konwencja. Projektant powinien być przynajmniej świadomy, że tę konwencję stosuje. Może również ją kwestionować. Ostatecznie to właśnie on projektuje, a więc kreuje rzeczywistość.
Widać zresztą starania firm i organizacji, aby szukać wariantów, które nie faworyzują mężczyzn. Google usunął na przykład zaimki sugerujące płeć w “inteligentnych podpowiedziach” w Gmailu – to gotowe teksty generowane przez sztuczną inteligencję, pozwalające szybciej odpisywać na maile.W tym kontekście warto wspomnieć również o automatyzacji i personalizacji – w systemach zawierających konta użytkowników i użytkowniczek można poprosić o wybór płci i dostosować język do tej deklaracji. Wymaga to oczywiście większego zaangażowania zespołu projektowego
Rozwiązanie #1: strona bierna
Język polski jest jednak znacznie bardziej wymagający.
W przypadku czasowników w czasie przeszłym w drugiej osobie (“zrobiłeś”), można posłużyć się stroną bierną – choć zwykło się uważać ją za bardzo niepożądaną. Nie zawsze jest ona gorsza. W przypadku, gdy chcemy zaakcentować przedmiot działania, a nie jego podmiot, wydaje się nawet lepsza i wtedy przedmiot staje się podmiotem. Przykład: “Hasło zostało zmienione” – domyślamy się, że zmiana jest wynikiem naszego działania, ważniejsza jest natomiast informacja, że to właśnie hasło zostało zmienione, a nie na przykład login.
Inny przykład:
mBank posłużył się podobnym, ale jednak nieco innym rozwiązaniem. W ogóle zrezygnował z czasownika i zamienił go na tzw. “zombie” (rzeczownik, który zjadł czasownik, czyli rzeczownik odczasownikowy). Specjaliści od prostego języka odradzają posługiwanie się “zombie”.
Rozwiązanie #2 (gorsze): eś/aś
Inna metoda polega na zapisaniu czasownika niejako w dwóch wersjach. Tak robią na przykład Facebook czy Twitter w swoich supportach (poza tym, że korzystają regularnie ze strony biernej).
Takie rozwiązanie wydaje się gorsze – przypomina techniczny, bezduszny komunikat, a zależy nam przecież, aby interfejs mówił w sposób naturalny i przyjacielski.
Nie ma jednak rozwiązania jednoznacznie satysfakcjonującego, a wiele zależy od kontekstu, jak zwykle. W pogoni za doskonałą formą pamiętajmy o najważniejszym: każdy tekst musi wspierać użytkowników i użytkowniczki w wykonaniu działania i/lub dostarczać wyczerpującej i jasnej informacji zwrotnej. .